Gili czyli nieidealny raj
Choć zabrzmi to dziwnie, na Bali nie przyjeżdża się by szukać plaży. Chcąc poleżeć na złotym piasku, skorzystać z kąpieli morskich i rozkoszować się romantycznym zachodem słońca w cieniu palmy kokosowej, trzeba popłynąć na Gili. Malutkie wysepki oddalone są zaledwie półtorej godziny drogi morskiej od Bali i uchodzą za najpiękniejszy zakątek Indonezji. Rozróżniamy Gili Air, Gili Meno i Gili Trawangan. Pasażerowie statku dostają nalepki wskazujące na która wyspę płyną, a oznaczenia pomagają im w pierwszej integracji na pokładzie. Zwolennicy muzyki klubowej i dużej ilości piwa wybrali Trawangan. Szukający ciszy i spokoju płyną na pozostałe dwie.
Gdy statek cumuje do jedynego mola na Gili Air, widzę jednokonne kolasy, które czekają na podróżnych. Nie ma samochodów i wszechobecnych skuterów. Malutka wysepka, którą można obejść w dwie godziny dookoła, jest jak zatrzymana w czasie komuna hippisowska sprzed lat. Tutaj chodzi się piechotą, jeździ rowerem lub w płetwach. Co kilka metrów baza nurkowa, a na plaży bary i restauracje do wyboru, które właśnie grillują złowione ryby.
Na złocistej plaży pełen chill, rozłożone leżaki i pufy, w wodzie (która nie orzeźwia, bo jest stanowczo za ciepła) rafa i pełno ławic ryb.
Gili oznacza w języku rdzennych mieszkańców – Sasakow wyspę, ale wszyscy zgodnie mówią, ze Gili to raj na ziemi. Swobodna, sielska atmosfera i brak cywilizacji (poza internetem) wszystkim odpowiada.
Jest pora deszczowa, która wcale nie przekłada się na zła pogodę, tylko na nieco niższe temperatury, mniejszy ruch turystów i co za tym idzie niższe ceny w hotelach. Znajdując przyjemny hotel z basenem przy plaży, prowadzę w recepcji negocjacje zbijając cenę o 30 %. Jaka satysfakcja! Warto było jednak przyjechać bez wcześniejszej rezerwacji…
Jadę rowerem po pustej plaży, przy zachodzie słońca i myślę sobie, ze tak nie wiele potrzeba, żeby być szczęśliwym. Smakuję tą chwilę całą sobą. Prawdziwy mindfulness!
Smutny akcent pojawia się dopiero rano, gdy nurkuje na rafie. Niestety, łowienie ryb wykorzystujące dynamit oraz doprowadzanie wody rurami z morza do budowanych hoteli przyczyniło się do dewastacji pięknej rafy. Choć zmieniono już postępowanie w stosunku do otaczających wód, pozostała refleksja, że nawet raj nie jest doskonały…
Although it may sound strange, you don’t come to Bali when searching for beaches. To lie on the gold sand, dive in the sea and enjoy a romantic sunset, in the shade of coconut palms, you have to go to Gili. These tiny islands are situated just one and a half hour drive, by sea from Bali and are considered to be the most beautiful part of Indonesia. There are Gili Air, Gili Meno and Gili Trawangan. On the ship, passengers get stickers indicating which island they are traveling to, which also help them easily integrate;). Enthusiasts of club music and a large amounts of beer choose Trawangan. Those who seek for peace and tranquility chose the other two.
When the ship docks to the only pier on Gili Air, I see horse carriages that await for the newcomers. There are no cars and ubiquitous scooters. This tiny island, which can be seen entirely in two hours, is like stopped in time, hippie commune. Here you walk, ride a bicycle or dive. In every few meters you will find a diving base and bars and restaurants on the beach, which barbecue freshly caught fish.
On the golden beach just chillout, spread out on the beach chairs and footstools, in the water (which is not refreshing, because it is far too hot) plenty of reef and fish stocks.
Gili means in the language of the locals, Sasaks – island, but everyone agrees saying that Gili is a paradise on earth. Relax, rustic ambience and lack of civilization (except for the Internet) is fine for everyone.
It is the rainy season now, which does not appear as bad weather at all, only slightly lower temperatures, less tourists traffic and hence lower prices in the hotels. When we found a nice hotel with a swimming pool on the beach, we negotiate the price by lowering it by 30%. What a satisfaction! Luckly we didn’t make any prior reservation…
I’m riding a bike along an empty beach, at sunset, and I am thinking that there is not needed much to be happy. I cherish this moment. True mindfulness!
Sad accent appears in the morning when I’m diving on the reef. Unfortunately, the dynamite used for fishing and water supplies made by pipes from the sea, to the construction of hotels, has contributed to the devastation of the beautiful reef. Although the behaviour is changed towards the surrounding waters, the reflection remains that even the paradise is not perfect…