La Isla Verde
W połowie września, kiedy kończy się polskie lato, wilgoć i jesienny wiatr przeszywają dotkliwie moje stawy a serce chwyta nostalgia, odwiedzam Majorkę, by wygrzać się w gorącym słońcu. Po roku pandemicznej przerwy w podróżach, jeszcze bardziej za nią tęskniłam. Teraz ujrzałam wyspę w pełnym rozkwicie, z dojrzałymi gajami pomarańczy, oliwek i cytryn, pachnącą lasami piniowymi i migdałami, grającą cykadami i nie tak tłumną jak kiedyś.
Spośród wielu miejsc, które zwiedziłam, Majorka zajmuje u mnie czołową pozycję w rankingu najpiękniejszych wysp. Wspaniale łączy stare z nowym. Zabytki sięgające czasów rzymskich i współczesne dzielnice współgrają ze sobą. Jednak to co mnie w niej najbardziej urzeka, to jej niesamowita natura. Kilkusetmetrowe klify i głębokie wąwozy, piaszczyste plaże i skaliste zatoczki z turkusową wodą, głębokie jaskinie i piękne szlaki górskie. Pomimo, że temperatury we wrześniu wynoszą wyjątkowo powyżej 30 C, codziennie mijam na trasie dziesiątki amatorów kolarstwa. Tutaj nie można nic nie robić, albo wędrujesz albo pływasz, ( są tu wymarzone warunki do uprawiania wszystkich sportów wodnych) możesz się także wspinać lub grać w golfa.
Majorka ma dwa oblicza, niczym ,,Dr Jekyll i Pan Hyde”. Jednym jawi się jako miejsce niekontrolowanej rozrywki młodzieży oraz snobistyczny raj dla milionerów, prezentujących swoje luksusowe łodzie w zatokach. Jej drugie oblicze, to wyspa spokojna, zielona i dzika. Prawdziwa Isla Verde. To właśnie z tego powodu porzucił Anglię Robert Graves, by zamieszkać i pisać w wiosce Deja a Joan Miro wybrał Palmę zamiast Barcelony. Przybyli tu również Chopin z George Sand, tylko zupełnie nie mieli szczęścia do pogody w zimie 1838 roku. Zamiast skocznego mazurka, Fryderyk skomponował więc tutaj słynne preludium deszczowe.
Na Majorce można wciąż odkrywać nowe ścieżki i miejsca. Przejeżdżając krętą, górską serpentyną, trafiam do Fornalutx, najpiękniejszego pueblo na całej wyspie. Brukowane uliczki, kamienne domy ze średniowieczną dachówką, fasady z ornamentami. Tutaj czas się jakby zatrzymał. Do tego pyszna, lokalna kuchnia w jednej z maleńkich restauracji.
Mam też swoje ulubione miejsce, ukryte przed turystami. To zatoczka schowana wśród wysokich klifów. Dojścia do niej wymaga nieco wysiłku i sprawności, dlatego najczęściej można tam spotkać młodzież na wagarach. Tak sobie myślę, że może i ja zaszyję się kiedyś na wyspie na dłużej i zrobię sobie wagary od codziennych spraw.
Warto:
- przejechać pasmem Sierra de Tramuntana
- odwiedzić Valdemossę, gdzie mieszkał Chopin
- w Soller zjeść lody i przejechać się retro tramwajem
- zjeść rybę w Cala Figuera
- popływać na plaży Es Trenc
- Pospacerować po starym mieście w Palmie
– Kasia
– Kasia