Pozdrowienia z raju
Polinezji Francuskiej nie da się ,,obskoczyć”, nawet łodzią, bo to ponad 150 wysp i kilka archipelagów, na obszarze większym niż Europa. Trzeba coś wybrać. Ja popłynęłam promem na Moorea, wyspę oddaloną o 15 km od Tahiti i to był dobry wybór. Z lotu ptaka Moorea ma kształt serca, jednak nie dlatego jest ulubionym miejscem nowożeńców, po prostu jest przepiękna i nie tak oblegana turystycznie jak Bora Bora. Ma za to wysokie góry, rozległą lagunę z rafą koralową, piaszczyste plaże z gajami palmowymi i domkami jak na Malediwach, do tego liczne szlaki spacerowe oraz pola ananasowe…
Teraz jest niski sezon, więc bez trudu znalazłam pokój w Airbnb, w domu, przy pięknej plaży Tipaniers, od razu też wypożyczyłam kajak, żeby popływać po turkusowej lagunie…Widoki z kajaka przeszły moje wyobrażenie. Wielkie koralowce wyrastają z wody a kolorowe ryby podpływają blisko, musiałam uważać wiosłując… Dostałam też instrukcję, jak zacumować kajak przy bojce, gdybym chciała popływać sobie w towarzystwie mant albo rekinów refowych, bo to częste towarzystwo tutaj. Wypływając dalej, można było jeszcze na początku listopada obserwować przepływające wieloryby, a nawet blisko nich nurkować, takie to przyjemności czekają na Moorea!
Gdybym miała porównać Malediwy, Hawaje i Polinezję Francuską, to wszystkie te wyspy łączy ocean i rafa, ale Malediwy są płaskie jak stół, więc albo nurkujesz, hamakujesz, albo jesteś w domku na palach… Hawaje, choć to także Polinezja z piękną naturą, są bardzo amerykańskie, z McDonaldem i wielkimi hotelami…( o czym pisałam w książce).
Polinezja Francuska jest najbardziej różnorodna przyrodniczo a przez to, że leży na końcu świata, najbardziej autentyczna. Choć tutaj także cywilizacja i turystyka wyznaczają trendy, to jednak wciąż jest to najlepsza kombinacja natury i dawnej kultury…
Postanowiłam nacieszyć się Mooreą dłużej, tym bardziej, że mam chwilowo cały dom dla siebie, (gospodarze wypłynęli na weekend zadowoleni, że mogą mi powierzyć koty i psa pod opiekę). Smażę więc sobie naleśniki z ogrodowymi bananami na śniadanie, objeżdżam wyspę wokół rowerem, bo to tylko 60 km, odwiedzam piękne plaże i zatoki oraz poznaję lepiej miejsce, gdzie ubraniem nikt się nie przejmuje. Kierowca autobusu prowadzi na bosaka, ludzie grają na ukulele a uśmiech nie schodzi im z twarzy. Podoba mi się ten luz i niewymuszona uprzejmość ale myślę, że bierze się z wolniejszego tempa życia. Nikomu się tu nie spieszy. A poza tym, gdy jest słonecznie, dużo łatwiej o uśmiech.
Dlatego dużo słońca Wam życzę!
-Kasia