Balans
Ten urlop był inny niż pozostałe, bo chociaż z zaplanowanych wycieczek nie zrealizowałam prawie żadnych, ze względu na panujący upał, zrobiłam coś znacznie lepszego. Przebywając w miejscach bez ludzi, w otoczeniu przyrody, dałam sobie cenny czas na otulenie swoich słabości i większą uważność dla siebie.
Czasem, gdy za ambitnie podchodzimy do naszych wolnych dni, gdy zbyt łapczywie chcemy je wykorzystać, zobaczyć i przeżyć jak najwięcej, zapominamy, że wszystkiego mieć nie możemy ale też wcale tego nie potrzebujemy. Umyka nam, że najważniejsze jest aby posłuchać siebie, odpuścić, zadbać o spokój wewnętrzny.
Nie jesteśmy w stanie kontrolować całego świata, ale on i tak codziennie wdziera się brutalnie do naszej przestrzeni, z całym negatywnym przekazem. Dlatego gdy mam wolny czas, stawiam granice, wyłączam się, wyrzucam ten niepokój zewnętrznych bodźców. Cóż, w erze informacji, ignorancja jest wyborem…
Widzę też, że tak potrzebny balans w świecie odnajduję w drobnych, rutynowych czynnościach. To mnie zakotwicza. Z perspektywy jedzenia, to jak odrzucanie pokarmu który mi nie służy, jak picie czystej wody, jedzenie świeżych warzyw. Z perspektywy ciała to dostarczanie dobrej energii za pomocą snu, bycia w naturze, ćwiczeń i medytacji.
Nie szukam jakiegoś głębszego sensu w ciszy, po prostu gdy uspokoję umysł, doświadczam jej całkiem naturalnie. Rozpuszczam też swoje negatywne emocje ćwiczeniami. Bo ciało staje się spokojne gdy trochę popracuje, gdy się zmęczy. Wtedy dopiero mogę skupić się na wolnym oddechu… I czuję, że tam gdzie podąża moja uwaga, tam płynie energia… Znów mam moc pomysłów, staję się bardziej kreatywna. W końcu po to jest urlop, by nabrać mocy i nowej perspektywy.
Spokojnej, energetycznej niedzieli.
-Kasia