Zniewolony umysł
Poranek, zwyczajowo przed 7 rano. Przeciągam się sennie i zanim jeszcze dobrze otworzę oko, ręka odruchowo sięga po telefon, by sprawdzić najpierw godzinę, a zaraz potem zamiast porannej kawy, mój iphone aplikuje mi pierwsze wiadomości, codzienną kronikę wypadków – śmierć, kataklizmy, nieszczęścia, oszustwa, czyli standardowe newsy. Potem jeszcze tylko wypada sprawdzić znajomych z Fejsa, dać kilka „lajków”, zobaczyć ile osób przeczytało mój ostatni wpis i obczaić fotki z Instagrama. Otrząsam się po prawie godzinie, zdziwiona jak szybko minął czas, a tu jeszcze trzeba zrobić poranne ćwiczenia i wrócić do realu…
No i w czym problem? Ano w tym, że zaczęłam u siebie dostrzegać objawy FOMO (fear of missing out) strach przed niedoinformowaniem. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, powszechna to dolegliwość, na którą mniej lub bardziej wszyscy zapadliśmy, sprawdzając od samego rana do późnego wieczora doniesienia medialne, nowości na Fejsie, Insta itp. Lubię wiedzieć, bo kto nie lubi, jednak najgorsze w tym wszystkim jest to, że przeglądanie newsów (szczególnie złych) i kontrolowanie komunikatorów kilka razy dziennie mocno wpływa na psychikę i burzy nasz spokój oraz potwornie kradnie czas.
W polskiej polityce panują dreszczowiec i kryminał w jednym. Nikomu myślącemu to nie służy. Jako zadeklarowany liberał i rodowita Gdańszczanka, przeżywam boleśnie każdy gwałt jaki zadają rządzący mojej wolności i prawom. Dręczy mnie to wielce a mój wredny imperatyw nakazuje mi wciąż śledzić i aktualizować wieści, z nadzieją, że coś się zmieni na lepsze, co tylko pogłębia frustrację ! A i tak jedyne co mogę zrobić, to mądrze zagłosować na wyborach.
Dobrobyt i technologia nas niszczą i zniewalają. Steven Hawking ostrzegał, że staniemy się niewolnikami własnych sprzętów a ja dosłownie widzę jak każdego dnia ulegam swojemu telefonowi. Sztuczna inteligencja zawładnęła mną w sposób dość nachalny, wysyłając mi komunikaty z gatunku: ,,Już od tygodnia nic nie pisałaś do swoich znajomych” albo ,,Zaktualizuj swój blog”, ,,Spraw żeby twój wpis dotarł do większej liczby osób”. I kto tu rządzi?! Jednak pocieszam się faktem, że jestem świadoma swojego zniewolenia i stosuję środki zaradcze… Syndrom Fomo nie jest bowiem moim problemem w podróży i na łonie natury. W dzikich miejscach, które chętnie odwiedzam jest utrudniony dostęp do Internetu. A skoro nie mogę tego zmienić, muszę to zaakceptować. Chociaż mam na swoim koncie desperackie poszukiwanie Internetu w lasach tropikalnych Borneo, dość szybko zrozumiałam, że są miejsca gdzie natura rządzi a nie technologia. I bardzo dobrze.
Ostatnich kilka dni spędzonych w odległym miejscu, bez zasięgu, znów dało mi pełen reset oraz umysłowe przebudzenie. Przy wielu negatywnych bodźcach bombardujących nas z każdej strony, wyznaczam granice tego, na co pozwalam by mnie absorbowało. Generalnie zmieniamy się z dwóch powodów, inspiracji lub desperacji. Przestrzeń i przyroda działają na mnie inspirująco a ja desperacko potrzebuję wyciszenia. Nie dopuszczam dramatycznych wiadomości ze świata, gdzie panuje zasada ,,if it bleeds, it leads’’. Na łonie natury jestem szczęśliwą egoistką, strzegącą swojej strefy komfortu i dostrzegającą uważnie wszystko co jest wokół mnie. Pozytywne myślenie, zadowolenie przeżywanej chwili i spokój są jedynymi wyznacznikami moich dni. To higiena umysłowa, niezbędna do szczęśliwego życia. I wam tego życzę! A jeśli nie możecie tego znaleźć w mieście, uciekajcie do lasu, byle dalej…
– Kasia