Pierwszy przystanek – Stany!
Spędziłam tutaj tylko trzy dni, to dość krótko na zwiedzanie prawie trzymilionowej metropolii ale wystarczająco, żeby poczuć atmosferę i odwiedzić najważniejsze miejsca.
Jakie jest Chicago? Już nie kojarzy się z gangsterami, raczej ze sportem i zielenią, ze studentami, bo uniwersytet jest w czołówce uczelni amerykańskich. To miasto w stylu art deco, w latach 20 tych XX wieku miało swój rozkwit.
Ale to też architektoniczna sałatka. Z jednej strony szklane wieżowce, z drugiej neoklasycystyczny dworzec kolejowy, z kolumnami korynckimi w poczekalni. Z jednej strony postmodernistyczna biblioteka, z drugiej dzikie łąki i tor rolkarski…
To miasto, które idzie z duchem czasów. W imponującym budynku dawnej poczty ulokowały się firmy technologiczne, centrum kultury utworzono w XIX wiecznej bibliotece, a zaraz obok stoi współczesny symbol miasta – ,,fasolka” czyli stalowa bryła, w której można się przejrzeć.
Mówi się o Chicago ,,wietrzne miasto”. Sądziłam, że to powodu silnych wiatrów, wiejących od jeziora Michigan. Okazuje się, że ten przydomek pochodzi z czasów, gdy Chicago rywalizowało z Nowym Jorkiem o organizację Światowej Wystawy w 1893 i wygrało ten wyścig. Politycy i mieszkańcy miasta, nosili się dumni z tego powodu a nowojorskie gazety pisały o nich, że są windy- zarozumiali i nadęci.
Na obrzeżach Chicago, gdzie nocuję, jest spokojnie, w sklepach prawie pusto ( pandemia zmieniła styl życia mieszkańców i większość kupuje przez internet) Za to wszędzie widać grasujące wiewiórki i dzikie gęsi kanadyjskie, które zmieniły obywatelstwo, bo jak widać, wolą brudzić amerykańskie trawniki.
Poszłam dziś na śniadanie do jednej z typowych restauracji, w której nie brakuje ludzi spragnionych kawy jak ja. Nie mogłam co prawda liczyć na smaczny chleb (w Stanach takiego nie ma) zamówiłam więc tost francuski i omlet a dostałam porcję jak dla drwala, cóż zapomniałam, że wszystko co amerykańskie jest wielkie. Poprosiłam więc o pudełko i miałam z tego jeszcze obiad 

A ponieważ nie jestem szczególnie miastowa, lecę dalej, do miejsca blisko natury, o którym opowiem niebawem…
– Kasia



