„Selfie” z waranem z Komodo
Nie ma nic gorszego niż brak formy w warunkach, kiedy trzeba być aktywnym, a do tego wieczorem impreza. To niestety przydarzyło mi się podczas rejsu. Może jestem zbyt wygodna, ale jak jest gorąco, obok chrapie kilka osób, światła w nocy nie da się wyłączyć, a ktoś na materacu przede mną rozciąga się w moją przestrzeń (naprawdę słusznego wzrostu) tak, że muszę chować nogi, to po prostu nie jestem potem do życia. W dzień też trudno o drzemkę, bo ludzie wszędzie dookoła i silnik łodzi pracuje niczym traktor, ale takie są uroki niskobudżetowych rejsów. Za to pozostałe wrażenia bezcenne.
Wczoraj dotarliśmy do Komodo, żeby zapolować (fotograficznie) na warany. Wczesna pora dnia, bo zaczynamy śniadaniem o 6 rano, daje nam nadzieję, że zwierzęta te nie będą ukryte przed upałem w cieniu. Warany żyją w Narodowym Parku pod ochroną. Przewodnik, który nas prowadzi wyznaczonym szlakiem, przypomina o zasadach bezpieczeństwa, czyli żeby zachować dystans i nie spacerować poza szlakiem na własną rękę. Niby każdy z nas wie, że warany nie są do głaskania, a jednak zdarzają się wypadki ugryzień i tym samym śmierci. Mamy szczęście ujrzeć te niezwykłe jaszczury kilkukrotnie, gdy przyczajone, zastygłe w ruchu, czekają na swoją ofiarę. Na wyspie żyją inne dzikie zwierzęta czyli pożywienie warana. Pasą się sarny, bawoły, biegają świnie (których podobno warany nie jedzą, bo żyją w muzułmańskim kraju). Próbujemy uchwycić je w kadrze i zrobić obowiązkowe „selfie” z trzymetrową jaszczurką i nie jest to wcale łatwe zadanie. Nasza determinacja jest jednak wielka i gad wydaje się nawet to rozumieć;).
Po godzinnym spacerze szlakiem warana, płyniemy na koleją wyspę Rinca, na której pomimo, że jest mniejsza od Komodo, mieszka więcej zwierząt i waranów. Niestety niesprzyjająca pora, czyli sam szczyt upalnego dnia powodują, że oprócz wszędobylskich małp, reszta pochowała się w głęboki cień. Nawet im doskwiera upał. Strażnik parku pokazuje nam za to całe stadko waranów pochowanych pod jego domem, jak przydomowe zwierzęta. Troszkę zawiedzeni (brak kolejnego „selfie”), ale też zmęczeni upałem wracamy na łódkę, by się ochłodzić. Ostatnie pływanie, wspólny lunch i kończymy rejs w Labuan Bajo, na Flores.
To tylko 4 dni na małym kawałku przestrzeni wśród obcych ludzi, a szkoda się rozstawać. Tworzy się grupa chętnych na wspólne eksplorowanie Flores. Ta piękna wyspa na dopiero wiele do zaoferowania. Na powitanie piękne widoki i magiczny zachód słońca…
***
There is nothing worse than a lack of energy in conditions where you have to be active, and beyond this an evening party. This unfortunately happened to me during the voyage. Maybe I’m too comfortable, but when it’s so hot, you sleep next to the snoring people, the light at night can’t be turned off, and someone on the mattress in front of you stretches into your “private space area” (with really equitable hight) so that you have to pull up your legs, it really would make everyone just exhausted. During the day, it is also difficult to get a nap, people are everywhere and the boat engine works like a tractor, but after all these are the charms of low-cost cruises. Beyond that, simply priceless experience.
Yesterday we got to Komodo, to hunt (photographically) for Komodo dragons. It is early morning, we start with the breakfast at 6, it gives us hope that the animals will not be hidden in the shade, from the summer heat. The dragons live protected in the National Park. The guide, who leads us by designated trail, tells us all the rules of safety, mainly to keep our distance and do not walk off the trail by our own. Although each of us knows that Komodo dragons are not to be stroked, accident bites happen and then death. We are fortunate to see these unusual lizards several times when crouching, motionless in traffic, waiting for their prey. On the island live also other wild animals or rather so called food for the dragons. Deers, buffalos and pigs are running around (these last ones supposedly, dragons do not eat, because they live in a Muslim country). We try to capture them in the frame and take a mandatory „selfie” with a ten feet lizard, but it’s not an easy task. Our determination is however big, which the dragon, seems to understand;).
After an hour walk on the dragon trail, we sail to the island of Rinca, which, despite being smaller than Komodo, has more animals and dragons. Unfortunately unfavorable time, which is the hot midday, causes that despite the ubiquitous monkeys, the rest of animals hid in deep shadow. Even they suffer from heat. Instead the park guardian shows us a whole flock of dragons buried under his house as household pets. A little disappointed (without another „selfie”), but also tired of the heat, we go back on the boat. Last swim, lunch together and we end the trip in Labuan Bajo on Flores.
It were only 4 days on a small space among strangers, but it’s s a pity to say goodbye. A small group of people willing to explore the island of Flores creates. This beautiful island has so much to offer. The beautiful views and magical sunset for a first halo…
-Kasia
Photos David Nyme and me.