Odpuszczam…
Czasem mniej znaczy więcej. Gdy sezon narciarski mi już przepadł, zaś gorące plaże odpuściłam, bo przecież oszczędzam na wyprawę… zafundowałam sobie chociaż dwa dni w SPA. W miejscu otulonym lasem, z dala od cywilizacji, żeby odpocząć, nabrać dystansu do codzienności, do własnych myśli i niekończących się spraw. Potrzebowałam uspokoić umysł i oddalić się od wszystkiego, co nieustannie niesie świat ze sobą, a na co nie mam wpływu. To nie ucieczka, ale higiena i zadbanie o siebie. Już wiem, że świat się nie zawali jak odpocznę, jak dam sobie chwile zwolnienia i empatii… I nie musi być tego wcale dużo, ważne żeby mi sprzyjało. To jest mój czas najlepszości dla siebie.
Bo jesteśmy zadaniowi, wciąż mamy cos do zrobienia lub przemyślenia, zaplanowania, zadecydowania lub martwienia się o cos. Szczególnie, gdy się czymś na zapas przejmujemy, to tak jakbyśmy płacili odsetki od niepożyczonych pieniędzy. W ten sposób osłabiamy się i pozbawiamy energii. Nic z tego nie mając w zamian.
Więc to wszystko dzisiaj odpuszczam. Chcę tylko myśleć o tym, jak odżywię swoje ciało, jak je wymasuję, jak będę o nie dbać i kochać. Jestem tylko tu i teraz. Do tego zestawu dorzucam jeszcze kilka podnoszących na duchu afirmacji i nic mi więcej nie potrzeba… Bo w zdrowym ciele, zdrowy duch!
Codziennie możesz zrobić cos dobrego dla siebie, zasilić się naturą i pozwolić by las ułożył ci wszystko w głowie albo prostu trochę mniej być dla innych a bardziej pobyć ze sobą i poczuć wdzięczność za to co masz. Wiatr też może zmienić nagle kierunek, więc zaufaj…
-Kasia