Mózg na autopilocie
Czy zastanawialiście się nad tym, jak często korzystacie w swoim życiu z autopilota? I żeby było ciekawiej, wcale nie chodzi tu o samochód czy samolot. Chodzi o nasz umysł, nasze myślenie, postrzeganie świata i ludzi. Co gorsza, taka automatyczna jazda niczego nam nie ułatwia, wręcz odwrotnie. Zamiast zdać się na otwarte, przemyślane reakcje, włączamy często “cruise control” i cała naprzód. Każdy z nas to robi, bo to prosta i wygodna funkcja. Działania na automacie to reakcje odruchowe, szybkie i łatwe. Podobno dziennie podejmujemy 35 tysięcy decyzji, wiele z nich prostych, jak wybór: ,,kawa czy herbata” podświadomie, bo nasz mózg by się przeciążył. Jednak są też reakcje automatyczne, które znacząco psują nam nastrój. Oto wg. mojej obserwacji, najpowszechniejsza autodestrukcyjna Wielka Szóstka :
- Wszystko albo nic – niech no tylko kelner pomyli twoje zamówienie lub będzie wyjątkowo opieszały. Czy nie reagujesz opinią, że to miejsce jest beznadziejne i twoja noga tam nie postanie? A jeśli ktoś, kogo ceniłeś, podpadnie ci w czymś drobnym, szybko zmieniasz o nim swoją opinię na gorszą. I pozamiatane… Oto myślenie, które skupia się na dwóch skrajnościach, ,,czarne lub białe”, bez całej palety barw pośrednich. Albo coś jest super, albo beznadziejne, nieskazitelne albo brudne, święty albo grzesznik…
- Filtrowanie – mamy niewiarygodną łatwość aby skupić się na negatywnej, pojedynczej opinii zamiast całym, pozytywnym obrazie. Zły komentarz partnera pod twoim adresem może całkowicie podkopać twoje poczucie wartości i zaburzyć cały wasz związek. Albo jeśli wygłosisz udaną prelekcję, po której zbierzesz liczne gratulacje, a ktoś jeden zauważy twój błąd, wystarczy, żeby cię zdołować (nie dotyczy narcyzów). Filtr mentalny może bardzo zakłócić właściwe postrzeganie rzeczy.
- Etykietowanie – to szczególnie łatwo nam przychodzi. Wystarczy tylko popatrzeć na czyjś ubiór, żeby mieć gotowy osąd co do osoby. I co z tego, że jest stare powiedzenie, nie oceniaj książki po okładce…Czyż nie zdarza nam się nader często nadawać negatywnych etykiet w rodzaju; kretyn, debil, idiota, stara jędza itd? Stawiamy znak równości miedzy człowiekiem a jego pojedynczym zachowaniem, bez kontekstu danej sytuacji. Ocenę wydamy jeszcze zanim poznamy motywy działania, bo tak wygodniej… Postaraj się doceniać zachowanie a nie osobę (również siebie).
- Wredny imperatyw – sprawia, że jesteśmy permanentnie sfrustrowani i podli dla siebie. Wciąż coś musimy lub powinniśmy, pracować, wyglądać, działać, pamiętać…etc. To dotyczy także wypoczynku. Musimy przebiec tyle, przejechać na rowerze jeszcze więcej i najlepiej pochwalić się naszym wynikiem na portalu. Niech świat wie, że ciśniemy… Niektórzy wpadają nawet przez to w depresję, bo nie są w stanie sprostać wszystkim narzuconym przez siebie powinnościom. A tak naprawdę musisz tylko zjeść, spać i zadbać o fizjologię. Cała reszta rzeczy podlega pojęciu mogę, ale nie muszę. Lepiej przemawiać do siebie słowami: „Wolałabym nie stresować się tak bardzo”, „Mogłabym od jutra zacząć ćwiczenia oddechowe, żeby być spokojniejszą”. Przemawianie do siebie bardziej życzliwym przyjaznym tonem, nie usztywnia nas i nie paraliżuje działań.
- Obwinianie – wszystko i wszystkich… Dziś pewna pani z ratlerkiem nakrzyczała na mnie za to, że mój border – pacyfista biega luzem po łące i na pewno chce skrzywdzić jej maleństwo, choć z mowy ciała obu psów wynikało, że nic takiego nie miało miejsca (merdały ogonem i przyjaźnie się obwąchiwały). A zdarzyło wam się iść ulicą, zobaczyć po drugiej stronie kogoś znajomego, pomachać, pozdrowić go, a tu zero reakcji? I co wtedy? Oh! Ignoruje mnie! Prostak, pomyślał nie jeden. A może mnie nie lubi? Obwiniamy się także za nicnierobienie, chociaż należy nam się ono po pracy. Już nie umiemy odpocząć bez planu zajęć, czujemy wciąż presję robienia czegoś podczas wypoczynku.
- Czarnowidztwo i katastrofizm –bo jak ma coś się spieprzyć, to na pewno się spieprzy, a lepiej już było. Koncentrujemy się na tym, co nie jest w porządku, nie dostrzegając pozytywnych stron. Zazwyczaj uciekam od takich pesymistów, ale oni i tak są wszędzie. Szczególnie podczas pandemii zalewani jesteśmy negatywnymi wiadomościami. Bardzo szkodliwe jest myślenie typu: „To przerażające. To najgorsze, co mogło się wydarzyć”. W zamian lepiej powiedzieć sobie: „Mogłoby być znacznie gorzej”. Aby zatrzymać katastrofizowanie, zadaj sobie pytanie, na ile jest prawdopodobne, że okropne rzeczy się wydarzą. Jeśli wmawiasz sobie, że nie będzie lepiej, pomyśl: „A może będzie?”
Podobno najlepiej zapamiętywane są te wzorce, które wiążą się z silnymi emocjami a obawy, stres, lęk z pewnością do nich należą. Nie potrzeba jak widać osób trzecich, żebyśmy popsuli sobie lub innym dzień. Sami jesteśmy najlepszym auto destruktorem, dlatego proponuję, pomyśl dwa razy zanim wypełnisz jeden z punktów autodestrukcyjnej Szóstki, która zniekształca nam patrzenie na świat. Odpuść i wychilluj. I co najważniejsze, nie stresuj się swoim czasem wolnym! 🙂
– Kasia