Nieznośna lekkość…
Niby nic spektakularnego się nie wydarzyło, a jednak był to wyjątkowo dobry tydzień, bo nie wychodząc ze swojej strefy komfortu, otulona kocem, przy rozpalonym kominku, z książką oraz psem na kolanach, dokonałam ważnych dla siebie przemyśleń. Taki listopadowy luksus 😊
Przeczytałam właśnie ,,Nieznośną lekkość bytu”, filozoficzną powieść Milana Kundery, która niesie wiele uniwersalnych prawd o życiu i prowokuje do zastanowienia… Szczególnie w kontekście świąt grobowych, zawarte w powieści prawdy mają dla mnie ciekawe przesłanie. Na przykład to, że śmierć nie jest wcale największą stratą w życiu, bo znacznie większą stratą jest to co umiera w nas, gdy jeszcze żyjemy…pragnienia, marzenia, miłość.
Kundera stawia przed nami dylematy, od samego tytułu zaczynając. Lekkość czy ciężar? Po co to wszystko? Czy chodzi o to, żeby przejść przez życie łatwo i bez zobowiązań, czy raczej poświęcić się słusznej idei i wartościom… Lekkość bywa często nieznośna, szukamy więc ciężaru, nie zawsze wiedząc czy go udźwigniemy.
,,Życie ludzkie dzieje się tylko raz i dlatego nigdy nie będziemy mogli stwierdzić, która z naszych decyzji była słuszna a która zła, ponieważ w danej sytuacji mogliśmy decydować tylko jeden raz…”
Dlatego tak trudne są wybory, których dokonujemy. Nikt nie nauczył nas zaglądania w siebie, a szkoda, bo to wiele ułatwia. Dzięki temu, że praktykuję stoicyzm, zauważyłam, że myśli o śmierci i przemijaniu przynoszą mi swego rodzaju ulgę i spokój. A skoro wszyscy umrzemy, ta świadomość powinna tylko uwolnić nas od poczucia wyjątkowości naszego istnienia, od naszych nieposkromionych ambicji, wygórowanych oczekiwań i pretensji…wręcz odciążyć od niepotrzebnych rozterek.
,,Nieznośna lekkość”… jest jak nasze życie, pełne skrajności, zmienności nastrojów i wciągające. Pokazuje to co prawdziwe, że niczego nie możemy być pewni a o naszym losie często decyduje przypadek. I tylko świadomość, że łagodne morze nie zrobi z nas marynarzy, pozwala podejmować śmiało wyzwania i ufać że tak jest dla nas dobrze.
– Kasia