Yogyakarta czyli jak dojść do mądrości
Przylot z dżungli na Jawę, najgęściej zaludnioną wyspę Indonezji wywołuje szok. Stolica – Jakarta liczy 19 milionów ludzi i poruszanie się przez jej zakorkowane ulice jest koszmarem! Stąd uciekamy do Yogyakarty, zaledwie 4 milionowej:), która tak naprawdę jest prawdziwym multikulturalnym sercem kraju. Potocznie nazywana Jogia, po mistrzowsku godzi sprzeczności, tradycyjna i otwarta na świat, studencka i arystokratyczna, przyciąga niepowtarzalną atmosferą. Nic dziwnego, że uwielbiana jest przez turystów z całego świata. Wreszcie jest normalne łóżko, prysznic i radość z powrotu do cywilizacji:)!
Niezwykłej gościnności doświadczamy już chwilę po przyjeździe, gdy wymieniając walutę spotykamy Hadiego, który całkiem przypadkiem staje się naszym przewodnikiem po mieście i jego zakamarkach…
Jest wiele powodów żeby przyjechać do Yogyakarty, a dwa najważniejsze to świątynie, buddyjska Borobudur i hinduistyczna Prambanan, rozmieszczone po obu stronach miasta oraz fakt, że w mieście nadal rządzi sułtan, mieszkający w pałacu, w centrum miasta. Cudowny synkretyzm – współistnienie trzech wielkich religii obok siebie, możliwie tylko w Indonezji.
Borobudur to majestatyczna stupa (budynek, bez świętego miejsca), starsza od miasta Angkor, należąca do arcydzieł światowej architektury. To klejnot sztuki buddyjskiej. Zabytek zaprojektowany jako mandala, to koncentryczny labirynt i przechodzi się przez niego zgodnie z dziesięcioma etapami inicjacji aby dojść do mądrości, czyli ostatecznego stadium intuicyjnego zrozumienia, stanowiącego podstawę buddyjskiej sztuki. Żebym mogła zdobyć szczególne objawienie, przewodnik namawia mnie do obejścia najwyższej galerii 7 razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Pomimo upału, krążę więc wytrwale w wypożyczonym sarongu okrywającym nieprzyzwoite krótkie spodenki.
Prambanan, to prawdziwy cud techniki. Pochodzący z IX wieku kompleks świątyń, tworzą zbudowane z kamiennych głazów piramidy, kaplice, z których najwyższa – góra Siwa osiąga wysokość 47 m. Świątynie są wspaniałym świadectwem złotego wieku, sztuki hindusko – jawajskiej, wnoszono je ku chwale zmarłego monarchy. Wspaniałe płaskorzeźby opowiadają historie Ramajana. Szkoda, że część świątyń została zniszczona podczas trzęsienia ziemi w 2006 r. i do tej pory, z powodu braku funduszy, nie udało się wszystkiego odbudować.
Zmęczone całodziennym zwiedzaniem w upale (obie świątynie położone są kilkadziesiąt km poza miastem) posilamy się w przydrożnym warungu (barze), a ja nauczona, że papryczka chili jest dodawana obficie do wszystkiego, powtarzam jak mantrę do obsługi: „Saya tidak suka makanan pedas!” – nie lubię ostrego jedzenia. Za chwilę otrzymuję rosołek z kury – soto ayam, pięknie przyozdobiony tylko jedną papryczką, bo przecież ostre jest pojęciem względnym.
Wieczorem odwiedzamy Emi, Polkę mieszkającą w Jogyakarcie, która prowadzi mały pensjonat Luwabika i zajmuje się produkcją ekologicznej kopi luwak. Spędzamy wieczór w towarzystwie przesympatycznej gospodyni, popijając pyszną kawę, pozyskiwaną z kupy zwierzaka, po polsku nazywanego cyweta, co nie przeszkadza aby kawa ta była najdroższa na świecie!!! O szczegółach produkcji w następnym w wpisie;).
***
Arriving from the jungle to Java, the most densely populated Indonesian island gives me a shock. The capital – Jakarta has a population of 19 million people and to move through the congested streets is a nightmare! Hence we quickly moved to Yogyakarta, with just 4 million people :). It is the real heart of this multicultural country. Commonly called Jogia is a masterpiece when it comes to contradictions, it’s traditional and open to the world, student and aristocratic, it attracts with a unique atmosphere. No wonder it is loved by tourists from all over the world. And finally, I have a normal bed, shower and I’m happy to return to civilization :)!
We experienced extraordinary hospitality shortly after arrival, when while exchanging currency we meet Hadi, who quite accidentally becomes our guide to the city and secret spots…
There are many reasons to come to Yogyakarta, and the two most important are the temples, Buddhist Borobudur and Hindu Prambanan, located in opposite sides of the city. Also it is important to mention that the city is still ruled by the Sultan, who lives in a palace in the city center. Wonderful syncretism – the coexistence of three major religions side by side, that’s possible only in Indonesia.
This majestic Borobudur stupa (a building without a holy place), is older than the city of Angkor, and belongs to the greatest masterpieces of world architecture. It’s a jewel of Buddhist art. The monument designed as a mandala is a concentric maze and you go through it in accordance to the ten stages of initiation allowing you to achieve wisdom – the final stage of the intuitive understanding, which is the basis of Buddhism. To feel special revelation, the guide urged me to bypass the high gallery 7 times in accordance to the clockwise direction. Despite the heat, I circulate so persistently in rented sarong – covering my indecent shorts.
Prambanan, is a true miracle of technology. A temple complex dating to the ninth century, consists of stone boulders pyramids, chapels, with the highest – Siwa mountain reaching a height of 47 m. The temples are a great testimony to the golden age of Hindu – Javanese art, they where biult to glory the deceased monarch. The great reliefs tell the stories of the Ramayana. It is a pity that some of the temples was destroyed during an earthquake in 2006. And so far, due to lack of funds, not everything was rebuilt.
Tired of the all day long sightseeing in the heat (both shrines are located dozens of kilometers outside the city) we dine in a roadside warungu (bar), and I was taught that chilli is added liberally to everything, I repeat like a mantra to staff: „Saya tidak suka makanan pedas! „- I do not like spicy food. After a while I get a chicken soup – soto ayam, beautifully decorated with only one chili, because spicy is a relative term.
In the evening we visit Emi, a Polish woman living in Yogyakarta, who runs a small guesthouse Luwabika and produces ecological Kopi Luwak. We spend the evening in the company of friendly hostess, sipping delicious coffee, extracted from poop of an animal called Civa. This fact does not stop that coffee to be one of the most expensive in the world!!! The details of this coffee production will be in the next entry;).
-Kasia