Na Tasmanii z kangurami
Tasmania to prawdziwe under down. Dalej już tylko droga na biegun…Mówią o niej Nowa Zelandia w pigułce ze względu na piękną naturę i niewielkie zaludnienie. Dlatego zamierzam spędzić tu kilka dni, żeby po miejskich widokach nacieszyć oko przyrodą. Zorganizowana wyprawa jest najlepszym wyjściem w tej sytuacji. Startujemy wcześnie rano z Hobart, by najpierw przemierzyć wschodnie wybrzeże. Moje zaskoczenie budzi fakt, że niektóre z miejsc przypominają polskie Kaszuby, ze swoimi pagórkami i soczystą zielenią. Za chwilę okazuje się jednak, że są tu także lasy deszczowe z gigantycznymi paprociami i eukaliptusowymi drzewami, w niczym nie przypominające Europy. Wielkie stada pasących się krów i owiec to najczęstszy widok, rzadziej zdarzają się alpaki, z których wełna słynna jest na całym świecie.
Busik z zaledwie dziesięcioosobową ekipą reprezentującą drugi koniec świata, prowadzi Rob, będący zarazem naszym przewodnikiem. Przemierzamy wyspę, zatrzymując się w najciekawszych miejscach i na pięknych plażach, których tu nie brakuje. Choć woda zimniejsza niż w Bałtyku, nikt nie odpuszcza sobie kąpieli, po kilkugodzinnej wędrówce w góry.
To miejsce zdecydowanie dla lubiących kajaki, rowery i wędrówki górskie, choć Tassie lubują się także w innych sportach. Zawody w połowie największych ryb robią wrażenie i trochę szczęka opada gdy dowiaduję się, że szesnastolatka złowiła półtonowego rekina. Moim priorytetem było zobaczyć diabła tasmańskiego, więc odwiedzam Park Natury, gdzie obok niewinnie wyglądających bestii, spotykam całe stado kangurów, zaś na wieczornym spacerze obserwuję gromadę pingwinów, wynurzających się z oceanu.
Tasmania jest niezwykła i kusząca, każe zapomnieć o miejskim życiu na chwilę, by móc cieszyć się pięknem natury.
***
Tasmania is a real under down. Further only the south pole. They call it New Zealand in a nutshell, due to beautiful fauna and small population. That’s why I’m planning to stay here for couple days, to enjoy the nature after the urban views. Organized trip is the best option in this situation. We start early in the morning departing from Hobart, to visit the east coast as first. To my surprise, at first some places look like Polish Kaszuby, with hills and vivid greenery. The moment later, it turns out, however, that there are also rain forests with giant ferns and eucalyptus trees, in no way reminding Europe. Herds of grazing cows and sheep is the common sight here, rarely happen alpacas, whom wool is famous in the whole world.
Minibus with just a team of ten, representing the other half of the world, is driven by Rob, who is also our guide. We explore the island, stopping at the most interesting places and beautiful beaches, which happen to appear quite a lot here. Although the water is colder than in the Baltic Sea, no one forgoes a bath after hours of hiking.
This place is definitely for those who like kayaks, bikes and hiking, but Tassie enjoy also other curious sports. Competitions in catching the biggest fish are impressive and I found myself speechless when after learning that a halftone shark has been caught by a sixteen year old. My priority was to see the Tasmanian devil, so I decided to visit the Nature Park, where next to the innocent-looking beasts, I encounter a whole herd of kangaroos, and on the evening walk group of penguins, emerging from the ocean.
Tasmania is unusual and tempting, it makes you forget about city life, and just for a while be able to enjoy the beauty of nature.
– Kasia