W poszukiwaniu prawdziwej zimy…
Jechać czy nie jechać? Oto jest pytanie. Koronawirus szaleje po świecie, ulubione przez naszych rodaków północne Włochy odizolowane, w polskich górach coraz cieplej, gdzie więc wyjechać na marcowe narty? Myślę że to ostatni moment, zanim zamkną nam granice z obawy przed epidemią i ograniczą podróże. Chciałabym wam polecić dlatego miejsce miejsce niezbyt odległe, ze wspaniałą infrastrukturą i klimatem. I nawet jak śnieg stopnieje, jest tam wiele innych poza narciarskich atrakcji. Mowa o Kitzbuhel.
Wczesnoporanny krótki lot do Monachium, a stamtąd tylko 150 km po autostradzie, więc tego samego dnia jestem jeszcze na stoku! Zdarza mi się lecieć dosłownie na przedłużony weekend, na pogodę.
Kitzbuhel można odwiedzać 365 dni w roku i zawsze będzie to udany i aktywny czas, bo Kitzbuhel, to tyrolskie miasteczko z tradycją. Miejscowość w austriackich Alpach, znana jest głównie ze sportów zimowych, ale nie tylko… Na długo zanim trafili tu narciarze, przyjeżdżali amatorzy wspinaczki, ludzie szukający relaksu na łonie natury. Dzisiaj przybywa tu równie wielu golfistów, co amatorów białego szaleństwa. A ponieważ sezon narciarski trwa od października do maja, często tego samego dnia można pojeździć na stoku a potem zagrać partyjkę golfa. Ludzie szybują pod niebem na paralotniach, inni wybierają rafting na wartkich rzekach albo grę w tenisa.
Lubię Kitz, bo kocham narty a nie chcę marnować czasu na słabe stoki. Lubię Kitz za wyjątkowy tyrolski klimat, elegancję i wspaniałe góry. Od 2014, co roku Kitzbuhel (6 krotnie!) zdobywało trofeum za Najlepszy Ośrodek Narciarski w Austrii, a przecież gdzie jak gdzie, ale w Alpach ośrodków nie brakuje. W 2015 roku wygrało nawet ranking jako Najlepszy Ośrodek Narciarski na Świecie!
Kto potrzebuje więcej szczegółów, dodam tylko, że do dyspozycji jest 230 kilometrów tras narciarskich o różnym stopniu trudności, z najbardziej stromą w Alpach, o nachyleniu 70 stopni oraz trasa o największej różnicy wzniesień na świecie (start 1938 m.n.p.m a koniec na wys 800 m.n.p.) Pengelstein. Cały ośrodek narciarski tworzą miejscowości Kitzbuhel/ Kirchberg/ Aschau oraz po drugiej stronie Jochberg/ Pass Thurn i Hollersbach. Żeby umożliwić szybkie i łatwe przemieszczanie, w 2005 r. wybudowano tu nowoczesną kolej linową. W czasie 9 min wagoniki pokonują 3642m i przemieszczają się na wysokości 400 m nad ziemią, co pozostawia niesamowite wrażenie. Jeden z nich ma nawet specjalną dziurę w podłodze dla wzmocnienia efektu.
Kitzbuhel ma też swoją słynną wizytówkę – Die STREIF. To najtrudniejsza trasa zjazdowa na świecie, na której odbywa się Puchar Świata mężczyzn. Najlepsi Alpejczycy świata na zboczu Hahnenkamm osiągają prędkości do 140 km/h, wykonują skoki do 80 m, a nachylenie przejazdu miejscami wynosi 85 stopni. Sztucznie obladzany i zaśnieżany zjazd jest absolutnym ekstremum narciarskim. Tu zdarzają się tragedie, ale też rodzą się wielkie legendy. Trasa nie jest przeznaczona dla amatorów. Poza jednym dniem zawodów w styczniu, nikt jej nie przygotowuje przez cały sezon, po to by nie trzeba było zbierać z niej zwłok. Ustawiam się przy bramce startowej, żeby poczuć mikronamiastkę tego, co czeka zawodników lecących po starcie z prędkością w przepaść. Mimo, że na trasie leżą teraz gałęzie świerków połamanych po wichurach, w zwolnionym tempie można przynajmniej zapoznać się z topografią terenu, zjeżdżając jej równoległą łagodniejszą wersją obok.
Apres ski to czas po nartach na wyborne knajpki, eleganckie sklepy i muzea upamiętniające średniowieczną historię miasta. Czy wiecie że u krawca Pradera garnitur uszył Sean Connery?! Moje poza narciarskie chwile, to zewnętrzny basen z widokiem na góry… Powiem tak, sezon narciarski jeszcze trwa, chociaż warto się pospieszyć, bo słońce topi śnieg na stokach. Zaś ci, co wolą zielone stoki górskie niech szykują rowery i kije do golfa.
– Kasia