Warany mają już dosyć…
Dziewczyna z nienaganną fryzurą i mocnym makijażem ostrożnie stąpa po skale. Jest ubrana w modne klapeczki i kolorową długą suknię. Pomimo, że panuje wysoka temperatura i wszyscy wokół plażują, ona dzielnie szuka właściwego miejsca na zrobienie zdjęcie. Nie ma czasu na takie sprawy jak opalanie czy kąpiel. W końcu siada na brzegu skały, sprawdza w lusterku czy z powodu upału nie zaczął spływać jej make up i pozuje. Balansując z nogami w powietrzu, przechylona do tyłu, usiłuje wypaść jak najlepiej. Mina z dziubkiem i bez, z tyłu i z przodu, z tłem morskim i… Ups. Ktoś wpłynął w kadr. Po grymasie widzę, że nie jest usatysfakcjonowana, zaczyna czekać niecierpliwie aż intruz odpłynie. Fotografka pstryka kolejne zdjęcia modelce. Zaczynają razem oceniać wynik sesji, ale nie jest dobrze. Trzeba powtórzyć, sukienka źle się ułożyła, ludzie wokół psują ujęcia, upał nie pomaga… Ciężkie życie. Po godzinie pozowania czas na znalezienie nowego miejsca.
Takie sceny w wykonaniu instagramerek albo blogerek oglądam bardzo często podczas swoich podróży. Czasem nie wiem czy im współczuć, czy może pomóc, gdy takie zaharowane, bez cienia radości na twarzy, ciężko pracują nad najlepszym zdjęciem. Myślałam, że jestem jedną z nich, ale jednak nie. Nie stać mnie na takie poświęcenie.
Nie ma tu miejsca na zwiedzanie jak u innych. Blogerzy, instagramerzy, influenserzy nie jadą na wakacje, tylko do roboty. Im lepsze miejsce, tym większa presja zrobienia doskonałego zdjęcia. Kto nie wie ile wysiłku kosztuje super focia, wyjaśniam. Trzeba wstać wczesnym świtem, zanim inni dotrą do miejsca przeznaczenia, czasem ryzykując życie żeby zrobić niepowtarzalne ujęcie i należy szukać dalej, niczym poszukiwacz skarbów, kolejnego najlepszego spotu.
Podczas pobytu w Tulum – ulubionym adresie blogerskim, w hoteliku z gatunku ,,domków na drzewie”, miałam wrażenie, że jestem sama. Na pustej plaży pojawiały się zaledwie pojedyncze pary.
Blogerki zajęte przy komputerze obróbką zdjęć albo sesjami, nawet nie miały kiedy skorzystać z uroku morza i plaży.
Na Santorini też nie jest lekko. To modna miejscówka, więc sens przybycia tutaj polega na zrobieniu mega fotki. Pierwszy raz w życiu widziałam godzinne kolejki do zdjęć w plenerze! Do zachodu słońca, do najlepszego ujęcia basenu, do nafajniejszej panoramy na Oia (malownicza miejscowość). Na tej maleńkiej wysepce, od rana do nocy tysiące instagramerów łażą ludziom po dachach, płotach i kościołach aby mieć najlepsze kadry, koczują w oczekiwaniu na Najpiękniejszy Moment Zachodzącego Słońca, by potem zbierać lajki. To jest prawie jak rywalizacja sportowa. Nawet nowożeńcy testują swoją sprawność i wspinają się w swych ślubnych strojach na dachy podczas sesji zdjęciowej. Istne szaleństwo!!!
Na Bali dowiedziałam się, że to co zwykłe, jeśli odpowiednio sfotografowane może być niezwykle, a fake ma prawdziwą moc. Wiele zdjęć robionych jest tam z wykorzystaniem lusterka albo innych trików i miejsca, które oceniłam jako po prostu ciekawe, wydają się wprost zjawiskowe. To czyni nawet zwykłe drzwi czarodziejską bramą.
Instagramerzy i blogerzy z jednej strony robią świetną robotę, ukazują piękne oblicza świata, inspirują i zachęcają do podróżowania, a z drugiej strony sprawiają, że tysiące ludzi podąża ich tropem i zadeptuje modne adresy. Reklama bywa często zgubna dla urokliwych zakątków. Oto na przykład słynna ,,Niebiańska plaża’’ – Maya Bay w Tajlandii straciła swój urok i praktycznie została zamknięta z powodu wielotysięcznych pielgrzymek. Inwazja turystów na wyspie Komodo sprawiła, że nawet niebezpieczne warany mają dosyć gdy stają się ofiarami polowań fotograficznych i być może wkrótce Park Narodowy Komodo nie będzie dostępny dla odwiedzających… Nie było na szczęście jeszcze protestu ze strony chilijskich flamingów ani świnek z wysp Bahama, z którymi tak modnie jest popływać.
Zjechałam świat dookoła, odwiedziłam ponad 55 krajów, chociaż Instagram wskazuje, że wartych odwiedzenia miejsc jest zaledwie kilka.
Bali, Santorini, Mykonos albo Hawaje czy Bahamy plasują się w czołówce. Jednak to raczej subiektywny ranking instagramerów.
Świat jest warty ukazania także z tej mniej modnej strony. Szukajcie swoich własnych miejsc, czasem nawet blisko was, bo ich piękno może zaskoczyć.
– Kasia