Hygge
Żadną sztuką nie jest cieszyć się chwilą, gdy jest ciepło, słonecznie i można wygrzewać się na plaży niczym jaszczur. Ale gdy przez kilka dni pada i zawiewa chłodem, a ty masz akurat urlop, trzeba się nieco postarać, by poczuć dobrostan. Osobiście polecam skorzystać wtedy z filozofii hygge, wymyślonej przez Duńczyków, u których miesiącami jest ciemno, wilgotno i zimno, a jednak to oni należą od lat do najszczęśliwszych nacji na świecie.
Hygge to duńskie określenie na miłą atmosferę, przytulność, na wszystko co przynosi intymny klimat miejsca i daje poczucie bezpieczeństwa. Bo najlepsze rzeczy w życiu są za darmo. Mają smak domowego wypieku, brzmienie spokojnej muzyki, zapach ogniska… Dobre jedzenie, kominek i ciepły koc to typowe elementy hygge, które można poczuć wszystkimi zmysłami. A im gorzej na zewnątrz, tym lepsze hygge. To także sztuka poszerzania strefy własnego komfortu, aby obejmowała innych ludzi. Ponieważ kiedy spędzamy czas z innymi, tworzy się relaksująca i serdeczna atmosfera, pod wieloma względami przypominająca dobry uścisk, lecz bez kontaktu fizycznego.
W hygge chodzi o dobre samopoczucie, gdy nie kłócę się z pogodą, tylko czuję się dobrze z tym co mam i znajduję odprężenie tu i teraz. To luksus prostego życia. Świadomość, że nie muszę żyć w porannym pośpiechu, by zdążyć do pracy, a zamiast tego mogę przechadzać się po lesie i niespiesznie delektować kawą w ulubionym kubku. Już rozpaliłam kominek i założyłam wygodne ciuchy, w których nie wyszłabym do ludzi… Ale teraz liczy się moja swoboda i mój luksus. Akceptacja siebie i tego co mam, jest bardzo luksusowa… Luksusowo cieszę się chwilą, nie analizując przeszłości i nie zamartwiając się przyszłością.
Mój podręczny zestaw ratunkowy hygge, na okoliczność gorszego nastroju, lub po prostu spokojny wieczór, jest prosty:
1. Upieczona własnoręcznie jagodzianka, z zebranych jagód, ew. ulubiona czekolada.
2. Zapach świec, przygaszone światło.
3. Książka, która sprawia, że zapominam o świecie,
4. Para wełnianych skarpet i wygodne (niereprezentacyjne) ciuchy.
5. Miły koc.
6. Relaksująca muzyka.
7. Stary album z prawdziwymi zdjęciami.
8. Notes, w którym zapisuję swoje ulubione momenty z ostatnich miesięcy i te, które planuję.
A Ty, co sobie dajesz małego, co tak wiele może znaczyć?
– Kasia