Dobry start
Kiedyś ich nie doceniałam, odkąd uważniej jednak przyglądam się sobie i wiem co mi służy, traktuję je jak bezcenne, luksusowe chwile, bo robią mój dobry dzień – poranne nawyki i rytuały.
Moje spotkanie z lustrem to kilka czułych słów do swojego zaspanego odbicia, niczym do przyjaciela i jakkolwiek dziwnie to brzmi – działa! To przyjemna afirmacja, która dodaje mi dobrej energii. Mówię do siebie: Jesteś wspaniała i wszystko dzisiaj ci się uda.
Lubię wstawać wcześnie, żeby w spokoju poćwiczyć i pomedytować. To jest taka szczególna chwila luksusu, bycie w swojej strefie zen, zanim obudzi się świat, zacznie się dobijać i hałasować. Spokojne rozciąganie i czas na dłuższy oddech nie zajmują mi więcej niż pół godziny, ale to bezcenne.
Opóźniam sprawdzanie telefonu i mam go w trybie wyciszenia. Ten nawyk przyszedł mi z pewnym trudem, ale też uspokoił, bo sięganie po telefon to szybki sposób na wykolejenie całej porannej rutyny. Kto z nas nie wpadł do czarnej dziury na Facebooku czy Instagramie, zanim jeszcze wstał z łóżka? Poranne sprawdzanie telefonu to zapraszanie do naszej przestrzeni mnóstwa niepotrzebnych stymulacji i bzdur…
Mówią, że jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od pościelenia łóżka. Ta banalna z pozoru czynność to prosty sposób by zmniejszyć bałagan w naszej przestrzeni i umyśle. Emerytowany admirał Marynarki Wojennej William H. McRaven powiedział kiedyś: „Jeśli będziesz ścielić łóżko każdego ranka, wykonasz pierwsze zadanie tego dnia. Da ci to trochę poczucia dumy i zachęci cię do wykonania kolejnego zadania i kolejnego. A pod koniec dnia to jedno ukończone zadanie zamieni się w wiele ukończonych zadań”.
Często piszę rano. Książki pisałam w różnych porach dnia, ale bloga najlepiej pisze mi się w weekendowy poranek, mając głowę pełną świeżych pomysłów. Myślę jednak, że zapisywanie swoich myśli czy porannych impresji to dobra praktyka dla każdego, kto pragnie żyć bardziej kreatywnie i chce mieć lepszy kontakt ze swoimi emocjami.
Mycie twarzy. Tutaj ślę ukłon do mojej kosmetolog Małgosi, która nauczyła mnie i wyjaśniła w jaki sposób pielęgnować i chronić skórę w prosty sposób. Teraz stworzyłam z tego moje narzędzie do samoopieki i za każdym razem gdy to robię, wydaje mi się, że to mini sesja pielęgnacyjna.
Zwykle czuję się z rana niedopojona, dlatego szklanka wody a nawet dwie, to nie tylko rutyna ale też ratunek. I chociaż wiem, że powinnam się nawadniać przez cały dzień, czasem w nawale spraw mi to umyka, poranek trzyma mnie przy życiu. Poranna kawa jest tylko przedłużeniem mojej chwili samoopieki, piję ją nieśpiesznie, z poczuciem zasłużonej nagrody po ćwiczeniach, po dobrym rozpoczęciu dnia i łaskawie zapraszam do tej strefy męża.
Gdy ktoś mnie pyta czy mi się zawsze chce… Cóż, nasza siła woli jest ograniczonym zasobem, więc nie zastanawiam się nad tym. Nawyki i rutyna nie potrzebują myślenia. U mnie budzik dzwoni w łazience, więc muszę wstać by go wyłączyć a potem to już samo idzie…twarz umyta zimną wodą, widok maty rozłożonej na ziemi i… robię swoje. Kiedy automatyzujemy nasze poranki, rozwijamy nawyki, które wkrótce stają się naszą drugą naturą.
Pamiętaj, dobre nawyki pchają nas do przodu, te złe – hamują. Dobra wiadomość jest taka, że zarówno jedne, jak i drugie możemy kontrolować.
– Kasia